Hermiona nigdy nie miała dobrego zdania o Ślizgonach. Byli wredni, podstępni i posiadali w sobie tyle jadu, że każdy normalny człowiek omijałby ich szerokim łukiem.
Była zupełnym przeciwieństwem wychowanków domu węża. Będąc dumną Gryfonką kierowała się odwagą, lojalnością i szacunkiem. Sam Slytherin może by jej nie wadził, ale Draco Malfoy skutecznie postarał się, by dom Gryffindoru nie znosił ich.
Idee czystości krwi, wyzwiska i ciągle docinki z Jego strony były przykre. Otwierały rany, które powinny się dawno zasklepić.
W ich oczach była zwykłą i nic nie wartą szlamą.
Auć.
Nie zwracała uwagi na żadnego ze ślizgonów, wolała ich unikać, ale często los płata nam figle i przypiera nas do muru w różnych sytuacjach, z których nie ma drogi ucieczki. I tak było tym razem.
Przemierzając szybkim ruchem korytarze Hogwartu by zdążyć na śniadanie do Wielkiej Sali zderzyła się z kimś.
Poleciała do tyłu jak długa, z torby posypały się książki do numerologii i transmutacji, a przyczyna upadku stała bacznie się przyglądając.
Podniosła głowę.
-Wypadałoby przeprosić - mruknęła cicho i zaczęła zbierać podręczniki.
-Masz rację, przepraszam - odezwał się chłopak. - Ale to ty na mnie wpadłaś Granger niczym stado testrali.
Przed nią stał Teodor Nott we własnej osobie. Wychowanek domu węża i jeden z bliższych kumpli Malfoy'a i Zabini'ego, razem tworzyli silver trio Hogwartu.
Chłopak był wysoki, miał czarne włosy, ciemne oczy, przeciętną budowę ciała. Z pozoru nie wyróżniał się zupełnie niczym wyjątkowym, ale ten pierwszy raz gdy Hermiona zwróciła na niego uwagę miał w sobie to 'coś'.
Na lekcjach wielu nauczycieli go chwaliło, szczególnie profesor McGonagall gdyż osiągał wybitne wyniki nauki z Transmutacji jak i również w eliksirach co nie raz Horacy Slughorn podkreślał, że dawno nie widział tak zdolnego ucznia.
Imponował jej swoją wiedzą, ale jednak nie przywiązywała do tego aż tak dużej wagi.
Teraz gdy miała okazję mu się bliżej przyjrzeć, musiała przyznać:
Oczy Teodora Nott'a były niezaprzeczalnie cudowne.
-Granger! - głos chłopaka wyrwał ją z rozmyślań. - Długo będziesz się tak mi przyglądać czy łaskawie mnie przepuścisz?
-Wcale Ci się nie przyglądam! - Gwałtownie zaprzeczyła. - I dlaczego mnie nie ominiesz skoro ci tak wadzę?!
-Na Salazara... - mruknął pod nosem i prześlizgnął się obok Gryfonki. - Nie drzyj się tak, bo Ci się włosy napuszą i będziesz typową szczotą.
-Odwal się!
Hermiona warknęła i odwróciła się na pięcie ruszając ku Wielkiej Sali, nie spojrzała się za siebie, ale wiedziała jedno; Teodor zniknął z pola widzenia.
Była zła, że po raz kolejny jeden ze ślizgonów docinał jej na każdym kroku.
Jakby nie mogli chociaż raz odpuścić - pomyślała.
Jedynie cieszyła się, że wróciła na ostatni rok nauki, że zobaczy Harry'ego, Ron'a, Ginny i wiele innych przyjaznych twarzy. Początkowo nikt nie wierzył, że po wojnie Hogwart zostanie tak szybko zostanie odbudowany, ale przy pomocy wielu uczniów, udało się.
Gdy McGonagall wysłała do niej list z zapytaniem o chęć pomocy z możliwością kontynuacji nauki od razu wpisała się na listę.
Na Wielką Salę wpadła zdyszana i od razu przy stole Gryffindoru wzrokiem szukała przyjaciół, dostrzegła ich w połowie, gdy Harry pomachał jej.
Dosiadła się obok Ginny, a na przeciwko siedział Ron z Harry'm, atmosfera była bardzo przyjemna gdy gawędzili na temat ostatniego roku i wspominali poprzednie czasy.
Wtedy po raz pierwszy panna Granger odwróciła się w stronę ślizgonów zastanawiając się czy Nott wrócił na rozpoczęcie, które miało odbyć się za piętnaście minut. Na śniadania musiał zawsze przychodzić wcześniej jak i na inne uczty, bo nigdy nie widziała go by zasiadał obok któregokolwiek ślizgona.
-Ej,Miona! Zawiesiłaś się czy jak? - Harry skutecznie odwrócił jej uwagę. - Czemu obserwujesz ślizgonów?
-Ekhm.. - Hermiona nie wiedziała, co odpowiedzieć. - tak jakoś, przepraszam. Co mówiłeś?
-Mówiłem, że zaraz McGonagall znowu zrobi wykład odnośnie zakazów jak to na rozpoczęciu i wybierze nowych Naczelnych, ciekawe komu ta rola przypadnie.
Minuty mijały i dłużyły się nieubłaganie.
Kasztanowłosa zdążyła przekąsić lekkie śniadanie i nerwowo stukała teraz paznokciami o blat stołu.
Kolejne minuty upłynęły.
A do Wielkiej Sali pewnym siebie krokiem wkroczył Teodor Nott, który zajął miejsce obok Malfoy'a i Zabini'ego. Był poważny, a na jego twarzy nie błąkał się nawet zarys uśmiechu.
Wybiło południe.
A więc rok szkolny w Hogwarcie czas zacząć.
-Chciałabym serdecznie was przywitać w nowym roku szkolnym szkoły Magii i Czarodziejstwa jakim jest Hogwart. Niektórzy wrócili na ostatni rok nauki, inni na kontynuacje, a jeszcze inni dopiero zaczęli przygodę z tym miejscem, który zastąpi im drugi dom. Starszakom przypominam, a pierwszoroczniakom informuję, że wstęp do Zakazanego Lasu jest absolutnie zakazany. W tym roku Obronę Przed Czarną Magią przejmie Alan Wakes oraz stanowisko Prefektów Naczelnych obejmie Panna Hermiona Granger i Pan Teodor Nott. Gratuluję, po szczegóły zgłoście się do mojego gabinetu, dziękuję - Profesor McGonagall zakończyła swój słowotok, klasnęła w dłonie i zajęła miejsce przy stole między innymi nauczycielami.
Wokół stołu Gryfonów zawrzało okrzykami radości.
-Brawo, Miona! - Ginny uściskała przyjaciółkę. - Wiedziałaś, prawda?
-Nie, Gin, nie wiedziałam. Ale dziękuję.
-Herm! Gratuluję - Potter i Ron nie kryli swojego entuzjazmu. Panna Granger przeczuwała jednak, że cieszą się nie tyle dlatego, że są jej przyjaciółmi, ale też dlatego, że nie ukarze ich żadnym szlabanem gdyby coś przeskrobali.
-Ale z Nott'em...wiecie co się z tym wiąże, prawda? - zapytała Hermiona. - Wspólne dormitorium, patrole, szlabany, organizacje spraw i tak dalej...przecież to ślizgon!
Ręka Ginny znalazła się na ramieniu Hermiony, ruda przytuliła kasztanowłosą. Doskonale ją rozumiała. Nie codziennie wiele rzeczy się zmienia, a tu nagle zostaje prefektem i będzie mieszkać z czarodziejem, który pewnie tak jak reszta swoich kumpli uważa ludzi pokroju Hermiony za szlamy, plamy, które brudziły świat czarodziei.
-Herm, nie martw się. Będzie dobrze, wykonuj tylko swoją robotę, rób to co umiesz najlepiej.
-Ta..dobra lecę. Muszę załatwić formalności z McGonagall - Hermiona podniosła się i ruszyła w kierunku wyjścia.
Korytarze przemierzała swobodnym krokiem i rozmyślała o tym, co ją czeka w tym roku. Odkąd pamiętała, gdy tylko rozpoczynał się rok szkolny ona, Harry i Ron zawsze mieli jakąś przygodę. Najpierw Kamień Filozoficzny, potem sprawa Bazyliszka w komnacie tajemnic, potem wydarzenia związane z Syriuszem i dementorami, konkurs trójmagiczny i wiele, wiele innych.
Nie wiedziała czego może spodziewać się po spędzonym roku w towarzystwie ślizgona.
Do gabinetu McGonagall dotarła po zaledwie kilku minutach, w pomieszczeniu była już profesor i o dziwo Teodor, którego nie zauważyła wcześniej by opuszczał salę.
Chłopak siedział w jednym z foteli przy biurku, był nad wyraz spokojny.
-Oh, już jesteś Hermiono - Minerva uśmiechnęła się. - Siadaj, opowiem wam szczegóły i wasze obowiązki.
Gryfonka usiadła na drugim fotelu i poprawiła szatę. Była nieco podenerwowana całą to sytuacją, ale z całej siły starała się by nie było tego po niej widać.
-A więc dormitorium macie wspólne, znajduje się ono na czwartym piętrze za portretem czarodzieja po lewej, hasło to "Jedność". Patrole odbędziecie w środy, piątki i niedziele od 21:00 do 23:00. Wybrałam was jako prefektów, bo macie wspaniałe wyniki i stosowne zachowanie, oczekuję od was, że będziecie wzorem do naśladowania dla młodszych.
-Oczywiście Pani Profesor - głos zabrał Teodor. - Może pani na to liczyć.
-Wspaniale! - nauczycielka transmutacji uśmiechnęła się serdecznie klaszcząc w dłonie. - A i jeszcze jedno...nie pozabijacie się mam nadzieję?
Hermiona nie odezwała się na tą uwagę jednak chłopak znów zabrał głos ratując ją z udzielania odpowiedzi.
-Nie pani profesor, proszę się o to nie martwić. Nie będziemy sprawiać kłopotów.
-Hermiono? - Minerva spojrzała na Gryfonkę. - A co z Tobą?
-Nie będzie żadnych kłopotów pani profesor - odpowiedziała w końcu.
Czuła gulę w gardle. Nie wiedziała ile z tego co powiedziała faktycznie będzie prawdą. Nigdy nie wiadomo, co wyniknie w ciągu roku szkolnego, a to zaledwie początek. Teodor teraz był istnym przykładem spokoju, nie docinał jak typowi ślizgoni, odnosił się z szacunkiem, nie burkał, zupełnie jakby był kimś innym.
Może po prostu Teodor już taki był, ale ona nie poznała go z tej lepszej strony?
Teoretycznie teraz miała wiele okazji by to zmienić.
Bo spotkały się dwa odmienne światy, jak woda i ogień, jak Wenus i Mars.
Zupełne przeciwieństwa siebie.
-Świetnie! Tu wasze odznaki - McGonagall wręczyła im złote odznaki Prefektów Naczelnych. - Wasze rzeczy już czekają na was w nowym dormitorium.Życzę wam miłego dnia w takim razie.
-Do widzenia - odpowiedzieli jednocześnie Teodor i Hermiona podnosząc się z foteli i zmierzając ku wyjściu.
Ślizgon otworzył drzwi i przepuścił pierwszy dziewczynę, a ta mruknęła ciche dziękuję i ruszyła przodem w kierunku schodów.
Zamierzała iść do dormitorium, gdzie miała spędzić przyszły rok. Była ciekawa jak wygląda, zająć pokój, rozpakować rzeczy i przygotować się do zajęć, które odbywały się następnego dnia.
Miała nadzieję, że Teodor nie będzie jej dogryzał i pokazywał prawdziwego ślizgońskiego oblicza, bo zrobił na niej naprawdę dobre wrażenie.
A pętla samobójcy zaciskała się na jej szyi, bo przeczuwała, że prędzej czy później przepadnie.
Że jej serce zabije szybciej na dźwięk samego imienia, a co dopiero bliskości drugiego ciała.
A do tego droga była bardzo daleka.
Była zupełnym przeciwieństwem wychowanków domu węża. Będąc dumną Gryfonką kierowała się odwagą, lojalnością i szacunkiem. Sam Slytherin może by jej nie wadził, ale Draco Malfoy skutecznie postarał się, by dom Gryffindoru nie znosił ich.
Idee czystości krwi, wyzwiska i ciągle docinki z Jego strony były przykre. Otwierały rany, które powinny się dawno zasklepić.
W ich oczach była zwykłą i nic nie wartą szlamą.
Auć.
Nie zwracała uwagi na żadnego ze ślizgonów, wolała ich unikać, ale często los płata nam figle i przypiera nas do muru w różnych sytuacjach, z których nie ma drogi ucieczki. I tak było tym razem.
Przemierzając szybkim ruchem korytarze Hogwartu by zdążyć na śniadanie do Wielkiej Sali zderzyła się z kimś.
Poleciała do tyłu jak długa, z torby posypały się książki do numerologii i transmutacji, a przyczyna upadku stała bacznie się przyglądając.
Podniosła głowę.
-Wypadałoby przeprosić - mruknęła cicho i zaczęła zbierać podręczniki.
-Masz rację, przepraszam - odezwał się chłopak. - Ale to ty na mnie wpadłaś Granger niczym stado testrali.
Przed nią stał Teodor Nott we własnej osobie. Wychowanek domu węża i jeden z bliższych kumpli Malfoy'a i Zabini'ego, razem tworzyli silver trio Hogwartu.
Chłopak był wysoki, miał czarne włosy, ciemne oczy, przeciętną budowę ciała. Z pozoru nie wyróżniał się zupełnie niczym wyjątkowym, ale ten pierwszy raz gdy Hermiona zwróciła na niego uwagę miał w sobie to 'coś'.
Na lekcjach wielu nauczycieli go chwaliło, szczególnie profesor McGonagall gdyż osiągał wybitne wyniki nauki z Transmutacji jak i również w eliksirach co nie raz Horacy Slughorn podkreślał, że dawno nie widział tak zdolnego ucznia.
Imponował jej swoją wiedzą, ale jednak nie przywiązywała do tego aż tak dużej wagi.
Teraz gdy miała okazję mu się bliżej przyjrzeć, musiała przyznać:
Oczy Teodora Nott'a były niezaprzeczalnie cudowne.
-Granger! - głos chłopaka wyrwał ją z rozmyślań. - Długo będziesz się tak mi przyglądać czy łaskawie mnie przepuścisz?
-Wcale Ci się nie przyglądam! - Gwałtownie zaprzeczyła. - I dlaczego mnie nie ominiesz skoro ci tak wadzę?!
-Na Salazara... - mruknął pod nosem i prześlizgnął się obok Gryfonki. - Nie drzyj się tak, bo Ci się włosy napuszą i będziesz typową szczotą.
-Odwal się!
Hermiona warknęła i odwróciła się na pięcie ruszając ku Wielkiej Sali, nie spojrzała się za siebie, ale wiedziała jedno; Teodor zniknął z pola widzenia.
Była zła, że po raz kolejny jeden ze ślizgonów docinał jej na każdym kroku.
Jakby nie mogli chociaż raz odpuścić - pomyślała.
Jedynie cieszyła się, że wróciła na ostatni rok nauki, że zobaczy Harry'ego, Ron'a, Ginny i wiele innych przyjaznych twarzy. Początkowo nikt nie wierzył, że po wojnie Hogwart zostanie tak szybko zostanie odbudowany, ale przy pomocy wielu uczniów, udało się.
Gdy McGonagall wysłała do niej list z zapytaniem o chęć pomocy z możliwością kontynuacji nauki od razu wpisała się na listę.
Na Wielką Salę wpadła zdyszana i od razu przy stole Gryffindoru wzrokiem szukała przyjaciół, dostrzegła ich w połowie, gdy Harry pomachał jej.
Dosiadła się obok Ginny, a na przeciwko siedział Ron z Harry'm, atmosfera była bardzo przyjemna gdy gawędzili na temat ostatniego roku i wspominali poprzednie czasy.
Wtedy po raz pierwszy panna Granger odwróciła się w stronę ślizgonów zastanawiając się czy Nott wrócił na rozpoczęcie, które miało odbyć się za piętnaście minut. Na śniadania musiał zawsze przychodzić wcześniej jak i na inne uczty, bo nigdy nie widziała go by zasiadał obok któregokolwiek ślizgona.
-Ej,Miona! Zawiesiłaś się czy jak? - Harry skutecznie odwrócił jej uwagę. - Czemu obserwujesz ślizgonów?
-Ekhm.. - Hermiona nie wiedziała, co odpowiedzieć. - tak jakoś, przepraszam. Co mówiłeś?
-Mówiłem, że zaraz McGonagall znowu zrobi wykład odnośnie zakazów jak to na rozpoczęciu i wybierze nowych Naczelnych, ciekawe komu ta rola przypadnie.
Minuty mijały i dłużyły się nieubłaganie.
Kasztanowłosa zdążyła przekąsić lekkie śniadanie i nerwowo stukała teraz paznokciami o blat stołu.
Kolejne minuty upłynęły.
A do Wielkiej Sali pewnym siebie krokiem wkroczył Teodor Nott, który zajął miejsce obok Malfoy'a i Zabini'ego. Był poważny, a na jego twarzy nie błąkał się nawet zarys uśmiechu.
Wybiło południe.
A więc rok szkolny w Hogwarcie czas zacząć.
-Chciałabym serdecznie was przywitać w nowym roku szkolnym szkoły Magii i Czarodziejstwa jakim jest Hogwart. Niektórzy wrócili na ostatni rok nauki, inni na kontynuacje, a jeszcze inni dopiero zaczęli przygodę z tym miejscem, który zastąpi im drugi dom. Starszakom przypominam, a pierwszoroczniakom informuję, że wstęp do Zakazanego Lasu jest absolutnie zakazany. W tym roku Obronę Przed Czarną Magią przejmie Alan Wakes oraz stanowisko Prefektów Naczelnych obejmie Panna Hermiona Granger i Pan Teodor Nott. Gratuluję, po szczegóły zgłoście się do mojego gabinetu, dziękuję - Profesor McGonagall zakończyła swój słowotok, klasnęła w dłonie i zajęła miejsce przy stole między innymi nauczycielami.
Wokół stołu Gryfonów zawrzało okrzykami radości.
-Brawo, Miona! - Ginny uściskała przyjaciółkę. - Wiedziałaś, prawda?
-Nie, Gin, nie wiedziałam. Ale dziękuję.
-Herm! Gratuluję - Potter i Ron nie kryli swojego entuzjazmu. Panna Granger przeczuwała jednak, że cieszą się nie tyle dlatego, że są jej przyjaciółmi, ale też dlatego, że nie ukarze ich żadnym szlabanem gdyby coś przeskrobali.
-Ale z Nott'em...wiecie co się z tym wiąże, prawda? - zapytała Hermiona. - Wspólne dormitorium, patrole, szlabany, organizacje spraw i tak dalej...przecież to ślizgon!
Ręka Ginny znalazła się na ramieniu Hermiony, ruda przytuliła kasztanowłosą. Doskonale ją rozumiała. Nie codziennie wiele rzeczy się zmienia, a tu nagle zostaje prefektem i będzie mieszkać z czarodziejem, który pewnie tak jak reszta swoich kumpli uważa ludzi pokroju Hermiony za szlamy, plamy, które brudziły świat czarodziei.
-Herm, nie martw się. Będzie dobrze, wykonuj tylko swoją robotę, rób to co umiesz najlepiej.
-Ta..dobra lecę. Muszę załatwić formalności z McGonagall - Hermiona podniosła się i ruszyła w kierunku wyjścia.
Korytarze przemierzała swobodnym krokiem i rozmyślała o tym, co ją czeka w tym roku. Odkąd pamiętała, gdy tylko rozpoczynał się rok szkolny ona, Harry i Ron zawsze mieli jakąś przygodę. Najpierw Kamień Filozoficzny, potem sprawa Bazyliszka w komnacie tajemnic, potem wydarzenia związane z Syriuszem i dementorami, konkurs trójmagiczny i wiele, wiele innych.
Nie wiedziała czego może spodziewać się po spędzonym roku w towarzystwie ślizgona.
Do gabinetu McGonagall dotarła po zaledwie kilku minutach, w pomieszczeniu była już profesor i o dziwo Teodor, którego nie zauważyła wcześniej by opuszczał salę.
Chłopak siedział w jednym z foteli przy biurku, był nad wyraz spokojny.
-Oh, już jesteś Hermiono - Minerva uśmiechnęła się. - Siadaj, opowiem wam szczegóły i wasze obowiązki.
Gryfonka usiadła na drugim fotelu i poprawiła szatę. Była nieco podenerwowana całą to sytuacją, ale z całej siły starała się by nie było tego po niej widać.
-A więc dormitorium macie wspólne, znajduje się ono na czwartym piętrze za portretem czarodzieja po lewej, hasło to "Jedność". Patrole odbędziecie w środy, piątki i niedziele od 21:00 do 23:00. Wybrałam was jako prefektów, bo macie wspaniałe wyniki i stosowne zachowanie, oczekuję od was, że będziecie wzorem do naśladowania dla młodszych.
-Oczywiście Pani Profesor - głos zabrał Teodor. - Może pani na to liczyć.
-Wspaniale! - nauczycielka transmutacji uśmiechnęła się serdecznie klaszcząc w dłonie. - A i jeszcze jedno...nie pozabijacie się mam nadzieję?
Hermiona nie odezwała się na tą uwagę jednak chłopak znów zabrał głos ratując ją z udzielania odpowiedzi.
-Nie pani profesor, proszę się o to nie martwić. Nie będziemy sprawiać kłopotów.
-Hermiono? - Minerva spojrzała na Gryfonkę. - A co z Tobą?
-Nie będzie żadnych kłopotów pani profesor - odpowiedziała w końcu.
Czuła gulę w gardle. Nie wiedziała ile z tego co powiedziała faktycznie będzie prawdą. Nigdy nie wiadomo, co wyniknie w ciągu roku szkolnego, a to zaledwie początek. Teodor teraz był istnym przykładem spokoju, nie docinał jak typowi ślizgoni, odnosił się z szacunkiem, nie burkał, zupełnie jakby był kimś innym.
Może po prostu Teodor już taki był, ale ona nie poznała go z tej lepszej strony?
Teoretycznie teraz miała wiele okazji by to zmienić.
Bo spotkały się dwa odmienne światy, jak woda i ogień, jak Wenus i Mars.
Zupełne przeciwieństwa siebie.
-Świetnie! Tu wasze odznaki - McGonagall wręczyła im złote odznaki Prefektów Naczelnych. - Wasze rzeczy już czekają na was w nowym dormitorium.Życzę wam miłego dnia w takim razie.
-Do widzenia - odpowiedzieli jednocześnie Teodor i Hermiona podnosząc się z foteli i zmierzając ku wyjściu.
Ślizgon otworzył drzwi i przepuścił pierwszy dziewczynę, a ta mruknęła ciche dziękuję i ruszyła przodem w kierunku schodów.
Zamierzała iść do dormitorium, gdzie miała spędzić przyszły rok. Była ciekawa jak wygląda, zająć pokój, rozpakować rzeczy i przygotować się do zajęć, które odbywały się następnego dnia.
Miała nadzieję, że Teodor nie będzie jej dogryzał i pokazywał prawdziwego ślizgońskiego oblicza, bo zrobił na niej naprawdę dobre wrażenie.
A pętla samobójcy zaciskała się na jej szyi, bo przeczuwała, że prędzej czy później przepadnie.
Że jej serce zabije szybciej na dźwięk samego imienia, a co dopiero bliskości drugiego ciała.
A do tego droga była bardzo daleka.
CZYTASZ? = ZOSTAW KOMENTARZ♥
